Nie można zapomnieć o Verhoevenie czy Jarmuschu, ale fakt faktem - De Palma jest niedoceniony. I chociaż nie czuje już takiego pociągu jak kiedyś, do jego dreszczowców, to jednak pozostaje on na zawsze bardzo charakterystycznym twórcą.
De Palma nie zrobił nic, co pozwoliłoby mu zostać docenionym. Jego filmy zawsze przepełnione są prostymi środkami, kiczem i patosem. Nakręcił kilka filmów, które po latach zyskały rangę kultu i zaczęto go kreować jago wybitnego reżysera. Choć sam mam ogromny sentyment do jego "Człowieka z blizną" to mam świadomość, iż pod żadnym względem nie jest to arcydzieło. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że Brian to wręcz przeceniany przez wielu twórca. Tak jak wyżej, nie ma nic, przez co można go uznać wybitnym. Nazywanie go drugim Hitchcockiem to już w ogóle absurd na wysokim poziomie.
Popieram. Udał się jedynie Człowiek z blizną, a to i tylko dlatego, że Al Pacino grał główną rolę. Bo powiedzmy sobie szczerze, reszta aktorów była słaba.
Nietykalni? Beznadzieja. Życie Carlita? Jak wyżej, Pacino. Chociaż nawet Pacino go nie uratował.
Jeden film to za mało, żeby być najlepszym reżyserem...
Zgadzam się, ja go najbardziej cenię na filmy gangsterskie i zabawę konwencją. Widać, że typ po prostu kocha kino i lubi się nim bawić.