Nie chodzi nawet o samego aktora, bo wcale nie był taki zły, ale o klimat filmu. Bardziej przypominał lekki, łatwy i przyjemny film dla młodzieży niż opowieść o niebezpiecznym socjopacie.
Naprawdę srogi zawód. Nie polecam.
film naprawdę fajny, typowy angielski "humor" - no właśnie "humor", bo nijak do thrillera mi to nie pasuje - dla mnie to typowa czarna komedia, w których Anglicy są najlepsi.
A mianowicie, wymieszaną konwencją. Bo zamiast czystego thrillera, Spottiswoode zaproponował połączenie thrillera z... czarną komedią. I tak oto okazało się, że dla Ripley'a największym zagrożeniem nie był inspektor policji grany przez Wilkinsona, lecz... wścibskie pudle. Wprawdzie podstępny Ripley jest tutaj...
Jak tylko zobaczyłem KOMPUTEROWE efekty specjalne. Jak tylko zobaczyłem kto wcielił się w Pana Ripleya. Jak tylko film zaczął przypominac głupkowatą komedyjkę. Oj, oj, oj... No ale cóż, inny reżyser - inny film. Gdzie podziała się ta głębia z "Utalentowanego Pana Ripleya"?
Heh, to tak jak z Batmanami -...