...omawia kryzys władzy ojcowskiej i relacji rodzinnych eksponując konsekwencje ludzkiej potrzeby poczucia bezpieczeństwa rozumianego jako miłość bliskich oraz komfort materialny.Wart obejrzenia i głębszej analizy. Porusza i skłania do zastanowienia nad osobistymi postawami.Kino refleksyjne godne polecenia tym bardziej, że daje olbrzymią możliwość snucia wielu interpretacji zgodnie zresztą z szekpirowskim wzorcem do którego się odwołuje.
Zwłaszcza poruszyła zwoje mózgowe Marisa Tomei. Do tej pory wydawała mi się sympatyczną dziewczyną, bardzo ładną, z charakterystycznym tembrem śmiechu, a tu proszę: w pierwszej scenie filmu (!) mamy scenkę jej kopulacji z jednym z filmowych braci. Ja rozumiem, że Lumetowi, jak to Żydowi, obce jest wyczucie, co jest odpowiednie do pokazywania w kinematografii popularnej jeśli chodzi o intymność człowieka, ale ta scena była, jeśli idzie o dalszy ciąg fabuły, zupełnie niepotrzebna, wciśnięta na siłę, jakby Lumetowi chodziło o celowe lansowanie banalizacji, upowszechnienia intymnej aktywności człowieka traktowanej jak zapalenie papierosa. Obrzydzenie wręcz brało widząc po tym ruchaniu spoconego spaślaka leżącego obok niej. Nawet w pornolach na początku jest zawsze jakieś zawiązanie "akcji", a tu od razu się pierd.lą jak bydło. Reszta filmu była interesująca, nie da się ukryć, obejrzałem do końca, ale ten początkowy zgrzyt pozostawił niesmak.