Jako kobieta nie cierpię futbolu, jako ateisty nie obchodzą mnie tzw. wartości chrześcijańskie, ale ten film o dziwo bardzo przypadł mi do gustu. Futbol nie dominuje fabuły, bohaterowie nie epatują religijnym patosem, a z ich ust nie pada stek banałów o Bogu i wierze. Ich czyny uosabiają wyznawane przez nich wartości. I to jest piękne. Wszystkie elementy tego obrazu są idealnie wyważone, tempo narracji optymalne, film nie nudzi nawet na moment. Niby typowy hollywoodzki biopic o american dream, jednak scenariusz bardzo zgrabnie skonstruowany ze znanych widzom klisz w tym wypadku bardzo dobrze zadziałał, angażując emocjonalnie odbiorców w losy protagonistów. Duet Levy-Paquin gra koncertowo. Nawet muzyka country, surowa, nie kiczowata jak w tego typu produkcjach, nie razi, tylko stanowi efektowne dopełnienie. Polecam. Dobry poprawiacz nastroju i umilacz czasu, motywator, który nadaje się na kinoterapię.