Nie wiem jak to zrobili, ale sposób w jaki opowiedzieli tą historię wprawia w trans! Ogląda się go jakby ktoś Cię zahipnotyzował i kazał oglądać bez pójścia do kibla na przerwę. Historia jako historia nie ma w sobie nic szczególnego. Koleś, któremu został jeden dzień na wolności, a potem do pierdla. Oczywiście nie chwyciłbym się za ten obraz, gdybym nie wiedział z góry, że będzie on co najmniej dobry (co wywnioskowałem z udziału Nortona).
Nie pomyliłem się, bo zagrał tutaj fantastycznie. Tak samo świetnie jak w "American History X (Więzień Nienawiści).
Monolog przed lustrem robi wrażenie, tak samo jak scena przyprawiania sobie siniaków. W ogóle jak ten koleś gada, to jest coś niesamowitego.
Nie wyobrażam sobie kogoś innego niż Norton w tym filmie.
Również bardzo dobra rola Barry'ego Peppera, jako "Frank Slattery ".
Philip Seymour Hoffman, jako "Jakob Elinsky" również sprawił się dobrze (tak samo jak Rosario Dawson, jako "Naturelle Riviera"). Coraz więcej widzę Rosario, nie to żebym miał coś przeciwko, coś w sobie ma babka :)
Aczkolwiek te dwie pierwsze postacie się wyróżniały, szczególnie główny bohater rzecz jasna.
Jedyne co w tym filmie mi się średnio podobało, to opowiadanie "jak mogłoby być" w samochodzie (każdy będzie wiedział o co chodzi). Zbyt jakieś takie patetyczne to było.
<MALUTKI SPOJLER>
Niby w filmie nie jest pokazane więzienne życie, ale tutaj jak nigdzie indziej można POCZUĆ jak bardzo jesteś udupiony, gdy idziesz do pierdla. Za to właśnie brawa dla twórców, że udało im się to osiągnąć praktycznie bez pokazywania wnętrza więzienia.
<KONIEC MALUTKIEGO SPOJLERA>
Dobrze jest też mieć przyjaciół, na których można liczyć, gdy życie Twe spier*oli się na dobre. Także to zostało tutaj bardzo dobrze ukazane, mimo iż przyjaciele nic szczególnego zaoferować nie mogli.
Na pewno chciałbym jeszcze raz obejrzeć ten film, najlepiej w niedalekiej przyszłości :)

Super film.

10/10
pzdr
-= Kwic =-