Piękna pani Paradine zostaje oskarżona o otrucie swojego starszego, niewidomego męża. Wynajmuje żonatego adwokata Anthony Keane, który jest zauroczony młodą kobietą. Zakochuje się w niej, a ona się przed tym nie broni. Zagrożone zostaje jego małżeństwo, kariera. Ale Anthony nie potrafi się jej oprzeć.
Nie wiem, po co Alfred tak rozwalił ten film. No po co? Po co wykasował wątek morderstwa na rzecz jakiejś romantycznej bzdury? Zwłaszcza, że na romantyzmie to on się nie zna...
Rzecz ma się tak: kobieta zostaje oskarżona o zabicie męża. Adwokat, który ma jej bronić, zadurza się w niej po uszy. I tak po 5 minutach...
SPOILER. Romans a raczej zauroczenie obrońcy do klientki i to po jednej wizycie to chyba najgorszy punkt filmu. Potem mamy jeszcze melancholijny monolog żony adwokata. Porażka.
A na sali sądowej wcale nie jest lepiej, kocha, nie kocha, nienawidzi . Oskarżona nie przyznaje się do winy a gdy kochanek popełnia...
taki sobie, nieco nudnawy i rozczarowujący. Alida Vali, to rzeczywiście ładna kobieta, o eleganckiej urodzie; w tamtych czasach, jak wyczytałem w Internecie, uchodziła za wybitna piękność, była tez arystokratką - co widać.